Powered By Blogger

wtorek, 20 sierpnia 2013

Warto bujać w obłokach czyli recenzja filmu ,,Odlot"


Czy marzycie o niezwykłej podróży? Chcielibyście zostawić wszystko i wyruszyć w nieznane? Nie chodzi mi o przeprawę samolotem, to byłoby zbyt konwencjonalne. Coś innego przyszło mi na myśl... A gdyby tak jak Carl Fredricksen zamienić swój dom w statek powietrzny i pofrunąć hen daleko?
To się nazywa przygoda życia!

Dzisiejsza recenzja dotyczy filmu Disney Pixar pt. ,,Odlot". Muszę powiedzieć, że jest to jedna z niewielu kreskówek, do których wracam wyjątkowo często. Miałam przyjemność obejrzeć ją w kinie, ale także w zaciszu domowym znalazło się miejsce na DVD. Za każdym razem animacja wywołuje u mnie wzruszenie, radość i empatię. Być może to kwestia dobrego scenariusza i szaty graficznej, a może właśnie rozkosznego staruszka, który zawsze przypomina mi, że warto mieć marzenia.

Pete Docter i Bob Peterson przedstawiają nam historię 70-letniego Carla Fredricksena, który od dzieciństwa pragnął stać się wielkim podróżnikiem. Niesamowity odkrywca Charles Muntz był źródłem inspiracji zarówno dla niego, jak i jego żony Eli. Oboje zamierzali udać się do Ameryki Południowej, by zamieszkać w przepięknej krainie. Niestety śmierć ukochanej małżonki pokrzyżowała wspólne plany. Mimo tragedii emeryt nie zrezygnował z wyprawy - w końcu złożył  Eli obietnicę, że dotrzyma słowa i zabierze ich w upragnione miejsce. Poza tym wierzył, że dzięki temu wypełni się pustka w jego sercu. Nie mógł jednak przewidzieć, że los spłata mu figla. Spotkanie ze skautem Russellem, który chciał zdobyć odznakę za pomoc staruszkom i który później został pasażerem na gapę w szybującym domu, całkowicie odmieniło jego życie. Chłopiec nie tylko często szargał mu nerwy, ale też przyprowadził niesfornego psa Asa oraz kochającego czekoladę ptaka Stefana. Jednakże podczas filmu główny bohater przechodzi zadziwiającą metamorfozę - ze zgrzybiałego, egoistycznego 70-latka staje się troskliwym i energicznym człowiekem. Wykazuje się prawdziwym heroizmem, ratując z opresji małego towarzysza. W końcu zaczyna dostrzegać ważniejsze rzeczy, niż własna wygoda i ryzykuje życie, by ocalić Stefana przed torturami Charlesa Muntza. Ekstremalne wydarzenia budzą w nim wewnętrzne dziecko, któremu niejeden pozazdrościłby brawury czy twórczego myślenia. No a przede wszystkim na nowo zaznaje smaku miłości, zaś Russell staje mu się bliski niczym własny wnuczek :)

,,Odlot" to film doskonały i to w pełnym znaczeniu tego słowa! Mnóstwo aspektów składa się na jego unikalny charakter. Pierwszym z nich jest niebanalny pomysł na scenariusz, który zdobył serca zarówno młodszych, jak i starszych widzów. Kto by przypuszczał, że siwy, niesprawny staruszek zawojuje świat? Przypomina mi on trochę Santiago, bohatera książki Hemingway'a pt. ,,Stary człowiek i morze", który również udowodnił, że jesteśmy kowalami swojego losu. Carl Fredricksen jest symbolem tego, że nawet w podeszłym wieku można dokonywać rzeczy niemożliwych i w pełni cieszyć się życiem, które, bądź co bądź, mamy tylko jedno. Drugim plusem tej produkcji jest żywa, abstrakcyjna kolorystyka, która znakomicie kontrastuje z szarą codziennością starca. Dzięki realistycznym monologom i pragmatycznym zachowaniom łatwiej utożsamiamy się z filmowymi postaciami. Nie wspomnę już o pięknych, wysokogórskich krajobrazach; niespotykanym domu, unoszonym przez tysiące balonów oraz dynamicznej akcji, która ani przez chwilę nie pozwala odetchnąć. Sądzę, że producenci trafnie skomponowali subtelność wypowiadanych kwestii z zawrotną szybkością oglądanych klatek. Powstaje nam fantastyczna całość, która przyprawiona ekscentrycznym humorem tworzy mieszankę wybuchową. A nawet lepiej - odlotową!

Z ręką na sercu polecam tę animację! Jest ona świetnym lekarstwem na chandrę oraz motywacją do działania! Po jej obejrzeniu dojdziecie do wniosku, że nic nie może stanąć Wam na drodze do spełnienia marzeń :)

A czy Wy oglądaliście już ,,Odlot"? Jakie są Wasze wrażenia?
 



 

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Niepozorny robot, który potrzebuje odrobiny czułości czyli recenzja filmu ,,WALL-E"

Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, co by było, gdyby ludzie opuścili Ziemię i pozostawili na niej jedynie niewielką maszynę, mającą posprzątać zrobiony przez nich bałagan? Czy przeszło Wam przez myśl, że efekty naszego zaniedbania potrafi usunąć jakiś android? Można by rzec, że życie stałoby się o wiele przyjemniejsze i powinniśmy być zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Jednak po obejrzeniu pewnej animacji mój punkt widzenia zmienił się o 180 stopni. Mowa o filmie Disney'a pt. ,,WALL-E".

 Produkcję tę obejrzałam stosunkowo niedawno w telewizji. Przyznam się szczerze, że słyszałam o niej już wcześniej, ale zwiastun nie zachęcił mnie, by wybrać się na nią do kina. Pierwsze, co mnie zraziło to znikoma ilość dialogów, które wydawały się niezbędne do stworzenia logicznej, filmowej całości. Oprócz tego producenci nie wysilili się co do wykreowania intrygującego świata. Opuszczone wysypisko śmieci, którym okazała się Ziemia i sceny na statku kosmicznym, pojawiające się dopiero po dobrych kilkudziesięciu minutach, tylko bardziej mnie zniesmaczyły. Podejrzewałam, że Disney chciał wprowadzić widzów w atmosferę mroku i nostalgii, ale nie był to najlepszy sposób.
Mimo tego postanowiłam przemóc się i obejrzeć ,,WALL-E'go" skoro nadarzyła się już taka okazja. I to za darmo, więc nie musiałam się martwić, że wyrzuciłam pieniądze w błoto ;)

To co zobaczyłam okazało się ogromnym zaskoczeniem! Nie spodziewałam się, że ten film tak bardzo przypadnie mi do gustu :) Historia samotnego robocika WALL-E, który próbuje wprowadził ład na, delikatnie mówiąc, nieuporządkowanej Ziemi po prostu mnie wzruszyła. Najbardziej rozczulająca okazała się znajomość maszyny z nowoczesną, zaprogramowaną na szukanie oznak życia, EVĄ. Nietuzinkowe uczucie zaprowadziło ich na statek, gdzie spokojnie wypoczywali nieświadomi rozwoju flory, lekko otyli mieszkańcy planety. I choć przez niezdarność WALL-E'go bohaterzy nieustannie wpadali w tarapaty, to jednak udało im się unicestwić armię niesubordynowanych robotów i wrócić bezpiecznie na Ziemię, by zacząć nowe życie.
W tym miejscu powinnam zwrócić honor producentom, którzy (mówiąc kolokwialnie) odwalili kawał dobrej roboty. Przede wszystkim już nigdy nie zrażę się do filmu z powodu ubogiej ilości właściwego dubbingu. Rzeczywiście, w produkcji znaczna część kwestii to rozmowy między emigrantami lub dyskusje kapitana statku ze zbuntowanym robotem. Poza tym jedyne, co możemy usłyszeć to okrzyki "WALL'E" oraz "EVA"! Ale to kompletnie mi nie przeszkadza. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że dodaje to uroku i animuszu. Byłam zdumiona, że gestykulacja postaci ma tak istotny wpływ na całokształt kreskówki. Warto by przeprowadzić podobne doświadczenie z filmami fabularnymi i obejrzeć je bez fonii - ciekawe, czy okazałyby się równie interesujące ;)

O walorach ,,WALL-E'go" mogłabym pisać godzinami, bo oprócz świetnej kooperacji wypowiedzi z emitowanym obrazem trzeba też wspomnieć o znakomitym budowaniu napięcia oraz zaskakująco dobrym wpływie twórców na mentalność widza. A co najważniejsze: nie sztuką jest zrobić film animowany naszpikowany dialogami i szybkimi zwrotami akcji. Sztuką jest zrobić film w niepozornej konwencji, który jednym, prostym słowem wprawi człowieka w zachwyt. Taki właśnie jest ,,WALL-E", dzięki któremu zaczęłam wierzyć, że maszyny też mają duszę...

Produkcja dostępna jest na DVD i Blu-ray oraz od czasu do czasu w telewizji ;) Tych, którzy obawiają się rozczarowania uspokajam - po obejrzeniu będziecie żałować, że nie uczyniliście tego wcześniej! Ten zwyczajny robocik potrzebował tylko odrobiny czułości i zainteresowania. Myślę, że jest odzwierciedleniem współczesnego człowieka, który duszony przez samotność, skrycie pragnie zaznać trochę szczęścia. Może właśnie ty jesteś takim WALL-E'm?

Z niecierpliwością czekam na Wasze komentarze - ciekawe, czy oglądaliście film i jakie są Wasze wrażenia. A może wciąż rozważacie nadrobienie zaległości? :)
 

niedziela, 18 sierpnia 2013

O niebo wyżej niż ,,Auta" czyli recenzja filmu ,,Samoloty"

Odlotowa komedia animowana! O niebo wyżej niż ,,Auta"! Komu z Was obiło się to ostatnio o uszy? Tak właśnie myślałam :) Te dodające skrzydeł hasła reklamowe zapowiadają nowy film Disney'a pt. ,,Samoloty". Ci, którzy mieli okazję obejrzeć ,,Auta" lub ,,Auta 2" znajdą w tej produkcji mnóstwo ciekawych nawiązań do poprzedników. Sugerują nam to zresztą powyższe slogany ;)

Polska premiera miała miejsce 15 sierpnia, zaś ja udałam się do kina 17 sierpnia. Na seans poszłam
z pozytywnym nastawieniem - głównie dlatego, że wszystko, co serwuje nam wytwórnia Walt Disney Pictures odnosi spektakularny sukces. Nie zraziło mnie to, że w filmie powrócimy pamięcią do zapomnianych ,,Aut" z lat 2006 i 2011 (ponownie pojawia się motyw rywalizacji czy konfliktu z mentorem). Wręcz przeciwnie. Taka retrospekcja tylko nadała kolorytu całej oprawie. Produkcja Klay'a Halla to opowieść o niepozornym samolocie rolniczym o imieniu Dusty, który znużony codziennymi obowiązkami marzy o wystartowaniu w wyścigu dookoła globu. Na pierwszy rzut oka realizacja tego planu graniczy z cudem, ale dzięki oddanym przyjaciołom udaje się go urzeczywistnić. Wsparcie włoskiego El Chupacabry, indyjskiej Ishani, brytyjskiego Buldoga, Kapitana czy naprawczego samochodu Dottie okazuje się bezcenne. Mimo przeciwności losu, zazdrości konkurentów oraz krzywdzącego poglądu o niemożności udziału w zawodach samolotu rolniczego Dusty udowadnia, że jeśli w coś mocno wierzysz, to to osiągasz. Mówiąc w skrócie: Dreams are limitless :)

,,Samoloty" obejrzałam w wersji 3D, bo w takiej najczęściej oglądam wszelkie animacje. Muszę przyznać, że film ani na chwilę nie spuścił z tonu i cały czas trzymał w napięciu. Niezwykłe ujęcia z lotu ptaka wbijały widza
w fotel, a ruch kamery umieszczonej jakby na skrzydłach samolotów pozwalał pobujać w obłokach. Z każdą produkcją odnoszę wrażenie, że niedługo nie będziemy potrzebować aktorów, bo technologia postępuje w imponujący sposób. Na szczęście wciąż szukamy kogoś do dubbingu i tutaj również nie poczułam się rozczarowana. Na szczególne wyrazy uznania zasługują Weronika Rosati w roli Dottie, Cezary Morawski w roli Kapitana oraz Olaf Lubaszenko jako Beka. Nie zapominam oczywiście o Maćku Musiale, który jak na swój pierwszy dubbing spisał się całkiem nieźle. Do kolejnych walorów filmu warto również zaliczyć komizm sytuacyjny i dopracowane przez grafików krajobrazy
(jak choćby Tadż Mahal). No a poza tym producenci dostarczają nam sporą dawkę wzruszeń :)
Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić to to, że podczas seansu nie znalazłam się w sali ruchu. Dzięki wiatrowi we włosach i morskiej bryzie jeszcze szybciej uległabym czarowi tej produkcji...
Z czystym sumieniem mogę polecić film każdemu, kto nie boi się niespodziewanych turbulencji, a lubi czynić możliwe z niemożliwego :) Opowieść
o pokonywaniu własnych słabości przyda się zwłaszcza tym, którzy dawno zwątpili w sens walki o marzenia.

Na ,,Samoloty" zapraszam Was już teraz do kin!

Pierwsza recenzja za mną - jestem ciekawa, czy widzieliście film i jak go oceniacie? A może zamierzacie dopiero obejrzeć? Czekam na komentarze :)

sobota, 17 sierpnia 2013

Kamera! Światła! Akcja! - czyli krótkie powitanie

Witam Was serdecznie na Cartoons Every Age!

Na początek należałoby napisać coś o sobie, ale muszę przyznać, że nie przepadam za autoprezentacją. Najkrócej mówiąc: uczennica liceum, życiowa optymistka, czekoladoholik i pasjonatka kreskówek :) Po prostu Paulinette!

Mój blog powstał z zamiłowania do filmów animowanych, które nigdy nie przestały mnie fascynować. Mimo, że nie jestem już małą dziewczynką, to nadal mam ogromny sentyment do bajkowych postaci i zamieszkiwanych przez nie światów. Wiele osób w dojrzałym wieku wciąż czerpie przyjemność z oglądania tych produkcji, ale boi się do tego przyznać. Nie wiem czy to kwestia wstydu czy poczucia, że filmy tworzone są z myślą o dzieciach i wyłącznie dla dzieci...
Zamierzam obalić ten stereotyp i pokazać, że niezależnie od wieku można cieszyć się filmami animowanymi. Czyż nie byłoby cudownie znów poczuć dreszczyk emocji i wrócić pamięcią do beztroskiego czasu dzieciństwa? Nadeszła pora, by odkryć siebie na nowo i wprowadzić nieco magii do swojego życia :)

Znajdziecie tu recenzje kinowych premier, jak i dobrze znanych produkcji dostępnych na Blu-ray oraz DVD. Z miłą chęcią podzielę się moimi wrażeniami oraz poznam Waszą opinię na temat danej kreskówki :)

Mam nadzieję, że Cartoons Every Age stanie się miejscem wyjątkowych spotkań koneserów animacji :)


P.S Do końca wakacji będę dodawała posty codziennie, ale w czasie roku szkolnego po filmowe świeżynki zapraszam w każdy piątek (chyba, że uda się wcześniej) :)